niedziela, 26 czerwca 2016

Tao na dziś

„Bądź zadowolony z tego co masz; 
ciesz się z okoliczności, jakie są. 
Kiedy zdasz sobie sprawę, że niczego nie brakuje, 
cały świat należy do Ciebie”

 - Lao Tse


Medytacja działa na mózg i geny!

Medytacja zmienia działanie genów oraz strukturę mózgu! Dzięki temu lepiej radzimy sobie ze stresem, nie rozpamiętujemy przykrych zdarzeń, ale mamy też większą odporność na choroby.

Naukowcy z Harvardu za pomocą rezonansu magnetycznego badali zmiany w mózgu osób, które medytowały codziennie przez 8 tygodni. Oczywiście uczestnicy wcześniej otrzymali odpowiednie instrukcje: jak się koncentrować, relaksować. Dodatkowo zabrali do swoich domów nagranie z 45-minutowym kursem medytacji.

Uczestnicy codziennie poświęcali kilkanaście-kilkadziesiąt minut na ćwiczenie koncentracji – bo na tym polega medytacja – również podczas codziennych czynności, jak branie prysznica, zmywanie naczyń czy spacer. Średnio zajmowało im to 27 minut dziennie.

Rezultat zaskoczył nawet samych badaczy. Okazało się, że w porównaniu z grupą kontrolną (niemedytującą), struktura mózgu „kursantów” uległa zmianie! Dokładniej wzrosła gęstość substancji szarej w lewym hipokampie. Hmmm…

Niewiele to mówi przeciętnemu zjadaczowi chleba. Naukowcy tłumaczą, że zmiany nastąpiły w obszarze odpowiadającym za zapamiętywanie, uczenie się i kontrolowanie emocji. Z tego właśnie, ich zdaniem, wynikają pozytywne rezultaty medytowania.

W grupie kontrolnej nie wykazano żadnych zmian. Oprócz tego, medytujący mieli dużo lepsze wyniki w teście na tak zwane aspekty uważności, jak np. świadome działanie albo powstrzymanie się od oceniania wewnętrznych doświadczeń. Te wyniki dają do myślenia!

A czy wyobrażacie sobie, że zmieniacie działanie swoich genów? Z pomocą medytacji jest to możliwe.

Jedno z badań w Psychoneuroendocrinology opisuje wyniki doświadczenia, w którym jedna grupa badanych cały dzień praktykowała różne techniki relaksacyjne, zaś druga grupa spędziła zwykły spokojny dzień. Po 8 godzinach badacze stwierdzili wiele różnic w aktywności genów oraz stężeniu w organizmie pewnych związków.

Co ważne, przed badaniem uczeni nie odnotowali takich różnic między dwiema grupami. Zaobserwowano m.in. mniejszą aktywność genów prozapalnych RIPK-2 i COX-2. Medytacja, jak wiadomo, obniża poziom stresu. To także miało w badaniu związek z obniżeniem ekspresji genów, które odpowiadają za nadmierne zdenerwowanie.
Brano pod uwagę poziom kortyzolu po stresujących przemówieniach, z udziałem widowni i kamer.

Sceptyków powinno to przekonać. Medytacja relaksuje nasz mózg, zmniejsza napięcie, stres, dzięki niej jesteśmy „tu i teraz”, nie rozpamiętujemy przeszłości i nie zamartwiamy się przyszłością.

Pamiętajcie, nie musimy być mnichem tybetańskim, taoistą , żeby medytować. Technik jest wiele. Medytacja jest dla każdego! Najważniejsze, aby się w to odpowiednio zagłębić i skoncentrować.



Zapraszam na zajęcia grupowe i indywidualne z Chi Kung (qigong( i  Tao Yin (joga taoistyczna) do Warszawy i Pruszkowa. 
Kontakt: joladucz@gmail.com



piątek, 24 czerwca 2016

Chi Kung (qigong)

Chi Kung (Qigong) nie jest jedynie techniką rozluźnienia i uważności. 
                      To otwarcie na inną rzeczywistość.


wtorek, 14 czerwca 2016

Szyszynka a świadomość


Szyszynka a świadomość
Trudno zdefiniować świadomość. Ten stan psychiczny to rodzaj czujności dotyczący ciała, emocji, myśli i duchowości. Wydaje się ze im bardziej powyższe stany są jednością tym wyższa świadomość. Wysoka świadomość nie oznacza np. wysokiej inteligencji mentalnej, choć często idzie w parze. Wg mnie wysoka świadomość to poczucie idealnej harmonii istnienia, jako całości ze wszystkim. W związku z tym od dawna nurtuje mnie gdzie tak naprawdę i czy w ogóle istnieje w ciele człowieka jakiś narząd, od którego zależałby wzrost lub spadek naszej świadomości. Tak natrafiłem na szyszynkę. Ten niewielki narząd wielkości ok. 7-8 mm położony jest dokładnie w centrum naszej głowy.

Rytm

Tak naprawdę niewiele wiemy od tym narządzie, głownie jest od odpowiedzialny za wydzielanie melatoniny. Melatonina to hormon, który koordynuje pracę nadrzędnego zegara biologicznego u ssaków, regulującego rytmy okołodobowe, m.in. snu i czuwania, rytmy płciowe, rytm temperatury. Reasumując szyszynka odpowiada za całościowy rytm naszego ciała. Cóż takiego kryje się za tym słowem?
Rytm to harmoniczna zmiana. Można założyć z dużym prawdopodobieństwem, że szyszynka tworzy harmonię naszego ciała, emocji i myśli. Pytanie jest tylko takie - skąd szyszynka wie, jaki ma być prawidłowy rytm? Jaki rytm odpowiada za harmonie, prawdę, poczucie jedności z samym sobą i z wszechświatem? Tutaj kończy się nauka, a zaczyna filozofia i duchowość.
Pierwszym, który to zauważył i opisał jak na ironie Kartezjusz, którego uosabiamy z racjonalnym myśleniem. Uważał on ze szyszynka jest siedliskiem duszy i że doświadczenia umysłowe są funkcją duszy, które w związku z tym, że dusza jest niematerialna nie mogą zostać umiejscowione w żadnym określonym narządzie ciała. A jednocześnie sądził ze dusza i ciało wzajemnie na siebie oddziałują, a miejscem, w którym ta interakcja zachodzi, jest, właśnie szyszynka. Kartezjusz wybrał szyszynkę, gdyż mieści się ona w środku głowy, drugim powodem był ówczesny pogląd, że występuje ona jedynie u człowieka ludzie są jedynymi istotami z racjonalnymi duszami; szyszynka jest ponadto jedyną strukturą w głównej części mózgu niedzielącą się na dwie części, wydawała się, więc Kartezjuszowi jedynym narządem będącym w stanie integrować obrazy płynące z oczu w jedno spostrzeżenie. Sądził, że szyszynka działa jak zawór kontrolujący przepływ "duchów witalnych" przez ciało, umożliwiając wzajemne oddziaływanie duszy i ciała.
Moje wieloletnie doświadczenia, jako lekarza, mówią ze nie wiem czy szyszynka jest siedliskiem duszy, ale na pewno Duch poprzez dusze, która wchodzi do ciała własnie przez szyszynkę komunikuje nam ludziom swój rytm RYTM DUCHA, RYTM WSZECHŚWIATA.
Dlaczego tak sadzę? Wynika to, bowiem ze tak naprawdę wszystkie koncepcje duchowe i naukowe pochodzą z jednego źródła i gdzieś zawsze pojawiała się ten maleńki narząd. Chciałbym pokazać pewne aspekty naukowe i tzw. ezoteryczne szyszynki. Aspekty te nie przeczą sobie a wręcz nawzajem podkreślają. Niewiele jest badań naukowych nad szyszynka, ale te, które są, pokazują że istnieje silny związek uszkodzenia szyszynki a konkretnie jej zwapnienia [o czym będzie mowa dalej] z chorobami psychicznym jak schizofrenia, choroba dwubiegunowa, choroba Alzheimera, depresja, udary mózgu. Ludzie, u których stwierdzono zwapnienie szyszynki są pesymistami, nie widzą głębszego sensu życia, nie potrafią odnaleźć w sobie żadnej duchowości. Z reguły istnieje dla nich tylko świat materialny pod postacią jedzenia, picia i gromadzenia przedmiotów i przyjemności lub nieustannie się umartwiają, żyją w poczuciu winy, potępienia, braku miłości. W swoich obserwacjach zauważyłem ze często ludzie ci mówią o Bogu, Sile Wyższej, Absolucie, bardzo tego pragną doświadczyć, ale nie potrafią i szukają wtedy tego w religii, nauce, sektach, narkotykach. Głównie poszukują jednak samodoświadczenia istnienia Siły Wyższej. Więc albo go szukają - jako fanatycy religijni, albo, jako fanatycy nauki czytaj sceptycy, albo szukają rożnych transcendentnych doświadczeń poprzez kontakt z guru, spożywane narkotyki lub inne substancje psychoaktywne 
Można w tym miejscu postawić pytanie co do znaczy samodoświadczyć istnienia Boga? Chemicznie za to jest odpowiedzialna substancja o nazwie DMT, która niektórzy nazywają „molekułą Boga”. Substancja ta jest wydzielana własnie przez szyszynkę. Właśnie ta materialna substancja pozwala doświadczyć ekstazy i przejść dosłownie „w inne wymiary”, doświadczyć poprzez mózg istnienia czegoś większego, czego nadnaturalnego niż to, co ogarniamy podstawowymi zmysłami W przypadku uszkodzenia szyszynki DMT nie wydziela się wcale lub bardzo niewiele. W związku z tym osiągnięcie stanu szczęścia jest prawie nie możliwe. Wiele substancji psychoaktywnych stymuluje DMT. Jednak obranie tej drogi kończy się z reguły źle.
DMT to tylko przekaźnik chemiczny. Przez niego fizycznie dusza oddziaływuje na mózg. Ludzie pragną być szczęśliwi, pragną doświadczać istnienia, czego lepszego, doskonalszego, dlatego sięgają po narkotyki. Wtedy szyszynka w ogóle przestaje wydzielać DMT i kończy się to uzależnieniem. Należy pamiętać, że DMT nie tylko stymuluje chemia, czyli np. narkotyki. Ogólnie DMT wydziela więcej się wtedy, kiedy jesteśmy ogólnie od czegoś uzależnieni np. pracy, seksu, sportów ekstremalnych, walki, pieniędzy, władzy, miłości, nienawiści itd. Każdy nadmierny stan emocjonalny ją stymuluje i zarazem ją, czyli szyszynkę powoli zabija.
Stany uzależnienia zawsze prowadzą do dysharmonii. Zapominamy rytm naszej duszy, który jest częścią Ducha. Ten stan jest aktualnie bardzo powszechny. Wielu ludzi zgubiło swój własny rytm, śpią na jawie, są uzależnieni. Nie potrafią odróżnić tego, co jest dobre od złego. Wierzą w to, co im się mówi i co jest zgodne z ich oczekiwaniami, czyli uzależnieniami. Na przykład mówią ci że potrzebujesz tego czy owego [leku, produktu, urządzenia], bo jest to ci niezbędne, bierzesz kredyt, kupujesz, nieustanie czegoś pożądasz itd. Albo, że pewnych ludzi trzeba nienawidzić i zwalczać , bo są źli, niedobrzy a zastanowiliście się kiedyś, kto to mówi i do kogo, i jeżeli masz w sobie wolę zemsty lub nie lubisz sąsiada to na pewno taka retoryka ci się spodoba. Kiedy ktoś dokucza, powoduje Twój dyskomfort emocjonalny wtedy podświadomie tez chcesz komuś często bliskim dokuczyć albo się odegrać na kimś lub na czymś w swoim otoczeniu.
Kiedy człowiek żyje w harmonii z Duchem to wie doskonale, czego mu trzeba, a czego nie potrzebuje. Wie że to, co daje mu jakikolwiek dyskomfort to proces nauki jego duszy. Stan odłączenia lub zgubienia tego wyższego rytmu nazywam stanem „zzombienia". Być może to, dlatego tyle filmów ostatnie powstało o zombi aby nam pokazać czym się powoli stajemy. Ten stan ogólnie jest znany w przyrodzie np. niektóre grzyby opanowują układ nerwowy mrówek lub innych owadów sterując nimi tak, aby pozyskać więcej żywicieli. A może jest tak, że my - ludzie tez jesteśmy opanowani przez „istoty”, które nami kierują poprzez dawanie nam coraz to nowych uzależnień tak, aby wykorzystać naszą energię. Okazuje się, że nie jest to dalekie od prawdy.

Fluor

Wspomniałem o zwapnieniu szyszynki, jako jednym z podstawowych mechanizmów jej uszkodzenia. Przyczyn jest wiele, bowiem ten narząd paradoksalnie jest słabo chroniony.Chemicznie najbardziej szkodzi szyszynce fluor. Pierwiastek ten jest bardzo aktywny. Ludzie od dawna są narażeni na fluor poprzez produkcje urządzeń chłodniczych, teflonu, w pastach do zębów, w środkach do znakowania w medycynie. Fluorowanie wody to chyba jeden z najbardziej perfidnych mechanizmów wmawiania ludziom korzyści zdrowotnych, a służących tak naprawdę do pozbawiania ludzi wolnej woli. W latach 90-tych, naukowiec o imieniu Jennifer Luke wykonała pierwsze badanie wpływu fluorku sodu na szyszynkę. Stwierdzono, że szyszynka, znajdująca się w środku z mózgu, jest ewidentnym celem fluorku.
Tkanka miękka szyszynki u dorosłego człowieka zawiera więcej fluoru niż jakakolwiek inna tkanka miękka w ciele – jest to poziom fluoru (ok. 300 ppm. Szyszynka zawiera też tkankę twardą (apatyt hydroksylowy), w której zbiera się więcej fluoru (nawet 21 000 ppm) niż w jakiejkolwiek innej tkance twardej w ludzkim ciele (np. kościach czy zębach). Fluorek sodu uwapnia szyszynkę i silnie hamuje jej aktywność. Fluorek sodu jest powszechny w żywności, napojach i piwie też, w wodzie z kranu i w wodzie butelkowanej. Fluorek sodu jest wprowadzony w 90% podaży amerykańskich ujęć wody. Filtry do wody, które można kupić w supermarketach, nie eliminują fluoru. Tylko proces odwrotnej osmozy lub destylacji wody usuwa go skutecznie. Dużo fluoru znajduje się w herbacie – od 1 do 7 mg/100 g w dodatku fluoru łatwo przyswajalnego!!! Spośród produktów spożywczych najwięcej fluoru zawierają ryby, fasola – 1,65 mg/1000 g, ziemniaki – 0,141 mg, marchew – 0,188 mg, szpinak – 0,435 mg, mleko – 0,227 mg, mąka pszenna 0,56 mg/1000 g oraz mięso, kapusta, sałata, rzeżucha, brokuły. Ze względu na tak powszechne występowanie jest prawie niemożliwe usunąć go z diety całkowicie.

Czakra "trzeciego oka"

Chemicznie już wiemy, co szkodzi naszej szyszynce. Ale problem jest wg. mnie schowany jeszcze głębiej. Prawidłowa zbudowana i funkcjonująca szyszynka aktywuje tzw. trzecie oko. Dla wtajemniczonych w nauki ezoteryczne trzecie oko odpowiada szóstej czakrze odpowiedzialnej za jasnowidzenie, brak iluzji, intuicje, percepcje pozazmysłowa, wrażliwość duchowa, wizjonerstwo, realizację drogi duchowej, inspiracje, rozumienie głosu wewnętrznego. Praktycznie większość ludzi ma zamknięte trzecie oko, wielu niestety tzw. jasnowidzących ma je otwarte tylko częściowo.Dlaczego tak jest? Szyszynkę chroni tylko czyste serce i dobre intencje. Czarka serca odpowiedzialna jest za „czystość" szyszynki. Szyszynka zawiera jak już wspomniałem tzw. hydroksypatyt. Substancja ta zachowuje się jak kryształ. Kryształy jest nośnikiem różnych wibracji. Jeżeli szyszynka ma „uszkodzoną" [zwapniałą] strukturę nie jest wstanie przekazać spójnego uporządkowanego rytmu dla wszystkich komórek ciała. Boskie światło, które wnika przez czakrę korony [ciemiączko] nie przechodzi dalej, lub jest „skrzywione". Gdy mamy „zatrute" serce nasza szyszynka jest podatna na wszelkie zanieczyszczenia. Dobrze o tym wiedzieli starożytni Egipcjanie. Słynne oko Horusa to nic innego jak obudzona szyszynka. Od tego wzięła się nazwa szkoły wiedzy tajemnej jako szkoła Lewego i Prawego Oka Horusa

źródło: yantra.pl

Trening otwierania trzeciego oka trwał ponad 20 lat. Dopiero po takim czasie adept mógł bez negatywnych konsekwencji mógł pracować tzw. wyższymi energiami. Obecnie ludzie chcieliby osiągnąć stan oświecenie szybko - najlepiej w 15 min. Obecny stan wiedzy i ogólnej świadomości pozwala znacznie skrócić ten czas, ale może to być obarczone negatywnymi konsekwencjami. Należy, bowiem pamiętać - kiedy rośnie świadomość rośnie wszystko i to dobre i to złe. Zbyt pospieszne otwieranie trzeciego oka np. przez rożnych „guru" lub przez substancje psychoaktywne np. ajahuasca. Kończy się dość katastrofalnym spotkaniem z własnym cieniem, czyli kryzysem duchowym. Bez odpowiednio przygotowania czytaj oczyszczenia nie zabierałbym się za ten proces.

Praca nad osiągnięciem pełni swojego potencjału

Aby uaktywnić szyszynkę potrzeba oczyści serce. Jednak, aby to zrobić musimy oczyścić nasze ciała, emocje i myśli. Jezus powiedział:
"Nie to Cię kala, co do Twych ust wchodzi, a co z Twych ust wychodzi".
To znaczy, że czystość myśli jest potrzebna dla budowy świetlistej świadomości. Myśli ludzkie są jednak zależnie od emocji, czyli podświadomości oraz materii = ciała, czyli nieświadomości.
Pierwsza praca nad oczyszczeniem to praca z emocjami i podświadomością oraz ciałem i nieświadomością. Obejmuje to m.in. prace z rodem, czyli przodkami, prace z archetypami Ojca i Matki, prace ze snami oraz najzwyklejsze oczyszczanie ciała przez posty, tzw. diety sattwiczne, czyli głównie owoce warzywa. Opisanie dokładnego procesu nie jest moim tutaj zamiarem.
Chciałbym wrócić, do tematu dlaczego serce jest tak ważne dla szyszynki. W sercu zaczyna się proces otwierania szyszynki. Serce działa na zasadzie skurczania i rozkurczania się mięśnia sercowego. Na poziomie fizycznym jest to praca naczyniowa. Jednak już patrząc na EKG serca otrzymamy zaskakującą zbieżność z zasada złotej proporcji i strukturą torusa [wg. którego jest prawdopodobnie zbudowany wszechświat]. Brzmi to dość naukowo więc zainteresowanych odsyłam do badań Instytut HeartMath. Serce z szyszynką tworzy biopole elektryczne człowieka.
Poniższy rysunek zaczerpnięty własnie z Instytutu HeartMath zobrazowuje biopole człowieka.


Prawidłowe biopole wygenerowane przez serce otwiera szyszynkę uaktywniając „trzecie oko". Proces ten jest stopniowy trwa czasem wiele lat. Przypomina on jakby rozpuszczanie lub lepiej rozświetlanie wnętrza głowy z czasem i ciała. Fizycznie zmienia się temperatura ciała w różnych jego regionach. Komórki zaczynają szybciej wibrować. Zwiększa się ilość energii, zmienia się DNA. Otoczenie odbiera takie osoby nie zawsze dobrze. Powoduje to wiele konfliktów szczególnie w rodzinie. Ważne jest wtedy, aby zapanować nad własnym EGO czyli nie wywyższać się, nie czuć się lepszymi, być współczującym dla innych, bowiem proces aktywacji trzeciego oka będzie zatrzymany, gdy nad EGO nie zapanujemy.
Zostaniemy wtedy takim półjasnowidzami, takimi pseudoguru albo psedouzdrowicielami. Bowiem wtedy coś już widzimy i potrafimy ale jeszcze potrzebujemy dużo nauki i pokory. Ten moment jest dość trudny. Przypomina mi on studentów 3 lub 4 roku studiów medycznych, którym się wydaje, że już opanowali cała wiedzę medyczną. I co ciekawe czasem stawiają trafne diagnozy, lecz szybko życie uczy ich pokory.
Proces otwierania się trzeciego oka potrafi się zatrzymać na jakiś czas, gdy adept nie przepracował pewnych tematów [traum] rodowych lub inkarnacyjnych. Objawy, które pojawiają się u ludzi często są mylone z uszkodzeniem układu nerwowego. Najczęściej są to rozbłyski światła, bóle głowy, zawroty głowy, rożne zaburzenia widzenia, szumy w głowie i w uszach, skoki ciśnienia krwi. Osobiście doświadczyłem wiele z tych objawów niektóre były bardzo nieprzyjemne. Mnie, jako lekarzowi mającemu odpowiednia wiedzę było je trudno znieść, a co dopiero ludziom nieprzygotowanym do takiego procesu. Z resztą od pewnego czasu lawinowo wzrosła liczna osób z zawrotami głowy, bólami i skokami ciśnienia.
Prawdopodobnie jest to związane z budzeniem się świadomości ludzi. Nasze serca zaczynają inaczej tzn. szybciej wibrować. To bardzo mocno aktywuje szyszynkę i zmienia świadomość. Wiele ludzi szuka pomocy u psychologów i psychiatrów, wielu uczestniczy w różnych kursach duchowego rozwoju. Ogólnie ludzkość się budzi, ale jest i będzie to bardzo trudny i nieprzyjemny proces szczególnie dla tych, którzy nie ufają, nie oczyszczają się i zaprzestają pracować nad wartościami duchowymi. Bowiem jak mawiał mistrz Peter Deunov:
Prawda wyklucza przyjemność, Miłość wyklucza przemoc a Mądrość wyklucza łatwość.
W związku z tym nie bójcie się. Wszystko, co przyjdzie i tak w końcu okaże się dobre. Nie martwicie się o jutro, dzisiaj budujesz podwaliny pod swój dom duchowy. Gromadzenia dóbr materialnych nie jest celem człowieka, gromadzenia wartości duchowych jak najbardziej. I nie chodzi o to, aby się umartwiać. Jeżeli to, co robisz w życiu buduje Twoją wartość duchową i rozświetla Twoja drogę życia to rób to.
Dlatego, tak jak już wspomniałem, czyste serce, czyste intencje rozpuszczą złogi w Twojej szyszynce. To spowoduje że zasłona iluzji spadnie z Twoich oczu i być może będzie to nieprzyjemne, ale na pewno Cię uzdrowi. 

Lei gong teng (winorośl boga piorunów)- zatrzymuje raka w ciagu 40 dni

Składnik winorośli niszczy raka w ciągu 40 dni
Rzadko znany poza tradycyjną medycyną chińską lei gong teng (winorośl boga piorunów), zaskakuje zachodnich naukowców zdolnością zatrzymywania raka – zaledwie w ciągu 40 dni
Stosowany od ponad 2000 lat w medycynie chińskiej z powodu właściwości wzmacniających zdrowie, na zachodzie dopiero zaczyna być doceniany za zdumiewające korzyści w leczeniu nowotworów, dając nadzieję tym, którzy cierpią z powodu najbardziej śmiertelnej odmiany tej choroby.
Winorośl boga piorunów szybko pokonuje raka.
Lei gong teng (łac. Tripterygium wilfordii) jest rodzimą rośliną w Chinach, Japonii i Korei, gdzie od dawna jest ceniony za swoje właściwości przeciwzapalne, immunosupresyjne oraz przeciw- nowotworowe. Posiadając duże ilości aktywnego składnika, jakim jest tryptolid, zioło wykazuje znaczący sukces w zwalczaniu guzów nowotworowych. Naukowcy z Masońskiego Centrum Raka Uniwersytetu Minnesoty (University of Minnesota Masonic Cancer Center) odkryli, że myszy leczone tryptolidem przez 40 dni nie wykazywały już więcej przypadków wystąpienia guzów, nawet po zaprzestaniu leczenia. Ashok Saluja, przewodzący badaniom, w wywiadzie dla agencji Bloomberg stwierdził, że "Można było zaobserwować każdego dnia patrząc na te myszy, jak guz zmniejszał się i zmniejszał, aż w końcu znikał".
Naukowcy ze Szkoły Medycyny John’a Hopkinsa (John Hopkins School of Medicine) również odkryli, że ekstrakt z lei gong teng jest efektywny w eliminowaniu guzów nowotworowych. Dr Jun O. Liu, profesor farmakologii i nauk molekularnych Johna Hopkinsa zauważa: „… tryptolid wykazuje blokowanie wzrostu wszystkich 60 linii komórkowych Narodowego Instytutu Raka w USA przy bardzo niskich dawkach, a nawet sprawia, że niektóre z linii komórkowych umierają”.
Najwyraźniej składnik hamuje wytwarzanie nowych RNA, tym samym ograniczając proliferację nowotworów u myszy. Odkrycia te leżą u podstaw badań klinicznych na ludziach w najbliższej przyszłości.

Tryptolid wykazał, że hamuje nowotwory odbytu, trzustki i jajników. Reumatoidalne zapalenie stawów, zaburzenia autoimmunologiczne, jak stwardnienie rozsiane oraz toczeń, również reagują na „winorośl boga piorunów”.
Ponieważ zioło może wywołać poważne efekty uboczne – włączając w to utratę gęstości kości, bóle głowy oraz niepłodność – bardzo ważne jest, aby skonsultować się z wykwalifikowanym specjalistą tradycyjnej medycyny Chińskiej przed jego użyciem.
Pomimo, że kształtujące się nowe badania dotyczące „winorośli boga piorunów” są zachęcające, chęć zysku nadal jest czynnikiem leżącym u podstaw motywacji. Anthony Gucciardi z Natural Society zauważa:
„Podczas gdy są to znakomite wiadomości, że te badania wysuwają na światło dzienne korzystne efekty niedrogiego, prawie darmowego składnika rośliny, zła wiadomość jest taka, że osoby odpowiedzialne za badania, w rzeczywistości chcą stworzyć lek farmaceutyczny z podstawowego składnika – tryptolidu. Lek, który będzie wymagał zatwierdzenia FDA (Agencji ds. Leków i Żywności – USA), ostatecznie będzie opatentowany, odżywczo zniszczony i sprzedawany za duże pieniądze”.

Chińczycy płacili swoim lekarzom za zdrowie, nie za choroby


5
Piękno Chińskiej medycyny polega na tym, że obejmuje ona całokształt życia człowieka. Jeszcze około stu lat temu, Chińczycy wyznawali zasadę, aby płacić lekarzom za to, że utrzymują swoich pacjentów w zdrowiu. Kiedy ktoś zachorował, wychodzono z założenia lekarz nie wywiązał się ze swoich obowiązków, przestawał dostawać wypłatę dopóki dana osoba nie wyzdrowiała. Bazując na tej zasadzie stworzyli jeden z ciekawszych systemów „ubezpieczeń zdrowotnych”.
Lekarze byli zobowiązani leczyć za darmo, dopóki pacjent nie wyzdrowiał, dzięki takiemu systemowi zależało im na jak najszybszym i jak najskuteczniejszym uleczeniu. W ich interesie było również dbanie o jak najlepszą kondycję ludzi, których mieli pod swoją opieką.
Celem każdej terapii była kompleksowa troska o cały organizm, a nie doraźne leczenie pojedynczych dysfunkcji. Kluczem było wzmocnienie odporności chorego, poprawa krążenia krwi oraz energii życiowej zwanej „Qi”.
6
Według tradycyjnej chińskiej medycyny, ciało ludzkie posiada wyznaczone szlaki (meridiany), którymi krąży energia „Qi”. Harmonijny, stały i łagodny przepływ „Qi” przez meridiany oznacza zdrowie – rozumiane w medycynie chińskiej szeroko: jako zdrowe ciało, jasność umysłu, bogactwo i powodzenie. Natomiast symptomy choroby pojawiają się wtedy, gdy przepływ energii ustaje (co nie znaczy, że ubywa „Qi”, a jedynie, że nie uczestniczy ono w obiegu) lub jest zaburzony.
Medycyna chińska zna wiele sposobów na przywrócenie harmonijnego przepływu „Qi”: zioła, specjalne diety, serie ćwiczeń Qigong, usuwające blokady meridianów masaże, czy w końcu korygująca przepływ „Qi” akupunktura.
Ze względu na założenie nierozerwalnej więzi człowieka z Wszechświatem filozofia chińska przyjmuje, że „Qi” w otoczenu jest jednym z czynników kształtujących zdrowie człowieka. Próbą zrozumienia tego wpływu i kształtowania go tak, by był korzystny jest Feng Shui – sztuka aranżacji przestrzeni tak, by z jednej strony zneutralizować niekorzystne wpływy otaczających człowieka form, a z drugiej – by „zaprosić” do tego otoczenia harmonijną „Qi”..
Równowagę „Qi” można odzyskać  także przy pomocy odpowiednich technik. Chodzi o to, aby za pomocą określonych ruchów ciała, oddechu i wizualizacji sprawić, by bez przeszkód krążyła w ciele. Wtedy jesteśmy zdrowi, pełni witalności, mamy sprawne ciało i umysł.

zródło  dobrewiadomości

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Ta chwila...

Chwila obecna jest taka jaka jest..
Zawsze.
Czy pozwolisz jej istniec?
Podział zycia na przeszłość, teraźniejszość i przyszłośc został
stworzony przez umysł i w ostatecznym sensie jest iluzją.



środa, 8 czerwca 2016

Prawdziwa przyczyna próchnicy zębów a Medycyna Chińska

Wbrew powszechnej opinii próchnica zębów nie jest spowodowana przez złą higienę jamy ustnej, podobnie jak większość innych dolegliwości trapiących ludzkość spowodowana jest niewłaściwa dieta lub niewłaściwym przyswajaniem minerałów, co z kolei jest efektem zaburzenia i zanieczyszczenia jelit i wątroby.
 Jeśli ktoś prawidłowo się odżywia dobrze jest przeprowadzić naturalną kuracje oczyszczającą ze złogów co spowoduje lepsze przyswajanie składników odżywczych, co przy okazji da efekt nie tylko w postaci zdrowych i ładnych zębów ale wpłynie korzystnie na inne organy i cały organizm.

Oczywiście przy tym nie należy zaniedbywać higieny jamy ustnej, wskazane są natomiast naturalne, ziołowe lub przygotowane własnoręcznie pasty do zębów czy proszki, nie zawierające fluoru i dodatków chemicznych, pamiętając ze jama ustna jest pierwszym etapem trawienia i wchłaniania.
Teza że epidemia próchnicy w krajach wysoko uprzemysłowionych jest konsekwencja odżywiania się pokarmami wyhodowanymi na wyeksploatowanych glebach pozbawionych składników mineralnych i pokarmami wysoko-przetworzonymi wydaje się być słuszna chociażby z jednego powodu: wystarczy zadać sobie pytanie: co ludzie robili, aby zapobiec próchnicy zębów przed wynalezieniem pasty do zębów, szczoteczek i dentystów?
Jedną z wielu dużych różnic pomiędzy „prymitywnymi” kulturami a naszym współczesnym społeczeństwem jest to, co uważamy za pożywienie. Żywność naszych przodków pochodziła bezpośrednio z Ziemi, podczas gdy pokarmy w społeczeństwie uprzemysłowionym pochodzą z fabryk. 
Metody stosowane we współczesnym rolnictwie, w połączeniu z powszechnymi praktykami przetwarzania żywności, pozbawiają naszą dietę większości istotnych czynników odżywczych i właśnie w tym kryje się prawdziwa przyczyna próchnicy zębów. Nasz współczesny styl życia zdaje się wymagać masowej produkcji artykułów spożywczych, jednak sprawność naszego obecnego systemu bazuje na zysku korporacyjnego przemysłu spożywczego.
Nietrudno dostrzec związek między zdrowotnością gleby a zdrowiem ludzi spożywających to, co z niej pochodzi. Górną warstwę gleby zasiedla ogromna różnorodność mikroskopijnych form życia, owadów i innych podziemnych stworzeń, które wchodzą we wzajemne z nią oddziaływania. W procesie życia i śmierci tych form życia, ich produkty przemiany i szczątki zamieniane są w rezerwuar azotu, soli mineralnych oraz innych biologicznych składników stanowiących budulec żywych organizmów. Rośliny absorbują te związki, a zwierzęta zjadają rośliny. Ostatecznie ludzie zjadają wszystko – rośliny i zwierzęta.
Przechadzka po dowolnym supermarkecie ujawnia przyczyny problemów z naszymi zębami. Każdy artykuł na półce został, jak się wydaje, zmieniony w stosunku do swojej naturalnej formy. Do wszystkich pokarmów dodano cukier, słodziki, rafinowane ziarna i rafinowane oleje roślinne. Puszkowane, pakowane i konserwowane pożywienie jest normą i trudno jest, a nawet wręcz niemożliwe, znalezienie czegoś nie będącego wytworem czołowych dostawców żywności. 
Nawet działy ze „świeżą żywnością” nie wydają się mniej skażone. Część owoców i jarzyn została genetycznie zmodyfikowana, a wszystkie one wielokrotnie spryskane trującymi chemikaliami, pestycydami i syntetycznymi nawozami. Mięso i ryby mają wsparcie w postaci technik „fabrycznej hodowli” i są nafaszerowane lekami, hormonami i antybiotykami mającymi kompensować mizerną zdrowotność hodowanych w klatce zwierząt. Mleko pochodzi od krów karmionych przemysłowymi odpadami i musi być pasteryzowane, by nie wpędzać ludzi w choroby.
Różnorodność upraw, płodozmian, odłogowanie ziemi i stosowanie organicznych nawozów, wszystko to zapewnia zachowanie żyzności gleby. Te obserwacje oraz wiele innych po raz pierwszy odnotował pionier żywienia dr Weston A. Price, dentysta, który badał przyczyny próchnicy zębów. 70 lat temu dr Price rozpoczął systematyczne badania narastającego problemu próchnicy zębów. Odwiedzał autochtoniczne społeczności na całym świecie, analizując stan zdrowotny ich uzębienia w odniesieniu do stosowanych przez nie diet. Zauważył, że kiedy miejscowi ludzie kontynuowali dietę, którą przez wiele pokoleń stosowali ich przodkowie, z łatwością zachowywali zdrowe uzębienie w niemal idealnym stanie. Kiedy jednak przechodzili na przetworzone w zachodnim stylu pokarmy, które stały się im dostępne w wyniku kontaktów z białą rasą, w ich uzębieniu coraz częściej zaczęły pojawiać się ubytki.

Warto tu dodać, że miejscowi ludzie nie szczotkowali zębów (i w konsekwencji mieli między zębami resztki różnych pokarmów), a mimo to nie mieli ubytków. Potrafili utrzymać jamę ustną w niemal perfekcyjnym stanie przez całe życie, pod warunkiem że spożywali tradycyjne pokarmy. Badane jednostki miały uzębienie w idealnym stanie, mimo iż nie piły fluoryzowanej wody, nie korzystały z usług dentystów i nie używały pasty do zębów. Gdy tylko zaczęli spożywać wysoce przetworzone „pożywienie białego człowieka”, zaczynali tracić zęby w rezultacie próchnicy. Szczotkowanie czyniło ich zęby czystszymi, ale nadal mieli ubytki!
Pokarmami, które przyczyniły się do pogorszenia stanu zdrowotności uzębienia, były głównie: pszenna mąka, cukier, łuskany ryż, puszkowana żywność, rafinowane oleje roślinne i wszystkie pokarmy zawierające te produkty. 
Oczywiście tego rodzaju artykuły to nie wszystko, co można znaleźć w typowym zachodnim supermarkecie. Kiedy ziarna są mielone na mąkę, szczególnie pszenną, są pozbawiane większości ich odżywczych składników. To samo można powiedzieć o białym ryżu, białym cukrze i każdym innym w dużym stopniu rafinowanym produkcie spożywczym. Końcowym rezultatem większości procesów przetwarzania jest substancja bogata w „puste kalorie” i pozbawiona witamin, soli mineralnych, protein, żywych enzymów oraz tłuszczów. Kiedy pokarm wymaga, aby organizm włożył w proces jego trawienia więcej zasobów, niż sam zawiera, wówczas zasługuje na miano substancji „antyodżywczej”. Takie pokarmy są w ostateczności dla organizmu szkodliwe, ponieważ w procesie trawienia pozbawiają go większej ilości substancji odżywczych, niż same dostarczają.
Orientalni medycy już tysiące lat temu wiedzieli, że zdrowie zębów i dziąseł jest odbiciem stanu zdrowia całego organizmu. Tradycyjna medycyna chińska od dawna wykorzystuje tę holograficzną koncepcję, zgodnie z którą badanie jednej części organizmu daje wyobrażenie o stanie zdrowia całego organizmu. Jest to cecha charakterystyczna diagnostyki orientalnej medycyny i jest od dawna precyzyjnym i dokładnym elementem sztuki medycznej. Wygląda na to, że nie ma znaczenia, co jest badane: układ krwionośny, język, twarz, ucho. Część ciała o takim znaczeniu i wewnętrznych połączeniach jak jama ustna zawiera w sobie ogromny potencjał jako narzędzie diagnostyczne. Każdy, kto kiedykolwiek „zaglądał darowanemu koniowi w zęby”, może powiedzieć, że obserwacja zębów jest szybką i wygodną metodą oceny stanu całego organizmu.
Nawet w nauce Zachodu wiemy, że zęby są zbudowane z wapnia, soli mineralnych, protein i innych związków. Ponieważ sam organizm nie jest zdolny do wytworzenia tych składników, zęby będą cierpiały, kiedy w diecie będzie ich brakowało.
Kolejne spostrzeżenie chińskiej medycyny mówi, że usta są początkiem żołądka i układu trawiennego. Jeśli dochodzi do choroby lub niewydolności układu trawiennego, to może to czasami objawiać się w postaci dysfunkcji zębów i nabłonka jamy ustnej. Jest to zrozumiałe, jeśli uznamy, że wapń i inne sole mineralne muszą być zaabsorbowane do krwioobiegu, zanim będą mogły być wykorzystane przez organizm. Nie wystarczy, że składniki odżywcze znajdą się w pokarmach, jakie spożywamy. Jeśli mają być użyteczne, muszą być jeszcze przyswojone w procesie trawienia.
W taki sam sposób można przedstawić współzależności między zębami i innymi układami organizmu. Zęby są bezpośrednio związane z sercem poprzez naczynia krwionośne. 
Nawet medycyna Zachodu wie o tym i dlatego niektórzy ludzie muszą przyjmować antybiotyki przed zabiegami dentystycznymi, aby uniknąć przedostawania się zakaźnych organizmów do serca i innych organów. Tak więc zdrowa krew i prawidłowe krążenie są również konieczne, aby mieć zdrowe uzębienie. Chociaż higiena jamy ustnej odgrywa rolę w zapobieganiu próchnicy zębów, należy jednak pamiętać, że próchnica często bywa wskaźnikiem powstałej, gdzieś w organizmie nierównowagi.
Unikanie wszystkich przetworzonych pokarmów – pokarmów o niskiej wartości i rafinowanych olei -jest warunkiem koniecznym do poprawienia zdrowotności zębów. W celu przejęcia kontroli nad naszym własnym dobrym samopoczuciem musimy zadbać o dostawę odpowiedniej żywności.
Nie wierzmy reklamom telewizyjnym, w których aktor ubrany w biały kitel obiecuje, że w wyniku używania reklamowanej pasty będziemy mieli zdrowe białe zęby bez ubytków.
Zobaczmy przykładowy skład drogiej pasty znanej marki, która wg etykiety wzmacnia szkliwo, chroni zęby przed działaniem kwasów i zapobiega próchnicy :
Aqua, Sorbitol, Hydrated Silica, Glycerin, Potassium Nitrate, PEG-6, Cocamidopropyl Betaine, Aroma, Xanthan Gum, Sodium Saccharin, Sodium Fluoride, Titanium Dioxide, Sodium Hydroxide, Limonene, Anise Alcohol. Zawiera fluorek sodu (1450 ppm fluorku), azotan potasu 5% w/w.
I zadajamy sobie pytanie który z w/w składników ma taką magiczną moc?




piątek, 3 czerwca 2016

Cwicz z uwagą ;-)


Myśl dnia

„I tak oto wszyscy na świecie wiedzą, jak szukać tego, czego nie wiedzą,
 lecz nie wiedzą, jak szukać tego, co już wiedzą.
 Wszyscy wiedzą, jak negować to, co nie jest dobrem, 
 lecz nie wiedzą, jak negować to, co jest dobrem. Oto wielki zamęt.”
- Zhuangzi



Imbir można uprawiać w doniczkach !


Imbir lekarski (Zingiber officinale) dał nazwę całej rodzinie imbirowatych (Zingiberaceae).

Jest byliną, czyli rośliną wieloletnią, osiągającą około 1 m wysokości, pokrojem przypomina trzcinę. Pochodzi z Indii, gdzie również dziś uprawia się imbir na dużych plantacjach, podobnie jak w Chinach, Japonii, w Afryce i w wielu innych krajach o tropikalnym klimacie.

Mieszkańcy Europy Środkowej poznali imbir już w średniowieczu. Jego kłącza przywożono najpierw do Italii, gdzie stosowano je jako lek żołądkowy. Nie znano jeszcze wtedy pochodzenia tej rośliny i przypuszczano, że jest sprowadzana z Arabii.

Pierwszym Europejczykiem, który oglądał rosnący imbir, był Marco Polo. W czasie swoich wschodnich podróży, często widywał tę roślinę w różnych prowincjach chińskich. Później kłącze imbiru zaczęło budzić coraz większe zainteresowanie w lecznictwie.

Słynny polski przyrodnik, ksiądz Krzysztof Kluk (1739–1796) przypisywał imbirowi działanie pobudzające i wzmacniające. Również znany krakowski lekarz, Ignacy Rafał Czerniakowski uważał, że imbir należy do środków silnie pobudzających i rozgrzewających, a w mniejszych dawkach wzmacniających żołądek i usprawniających trawienie.

Obecnie wiadomo, że kłącza imbiru zawierają olejek eteryczny, a w nim związki seskwiterpenowe (zingiberen i zingiberol) oraz oleisty związek o ostrym palącym smaku (gingerol).

Obecnie w wielu krajach imbir stosuje się w lecznictwie jako środek pobudzający wydzielanie soków trawiennych i zwię- kszający apetyt. Jest przy tym znanym, nieszkodliwym środkiem przeciwko nudnościom, który warto stosować zwłaszcza w pierwszym okresie ciąży oraz przy chorobie lokomocyjnej, a także przy niestrawności i bolesnych skurczach żołądka. Działa również antydepresyjnie.

Japończycy plasterki imbiru podają między kolejnymi daniami w celu oczyszczenia podniebienia i ułatwienia trawienia. Kłącze utarte na tarce i zmieszane z oliwą, nałożone na skórę głowy przed użyciem szamponu jest skutecznym środkiem na łupież.

Jak dawniej, tak i obecnie imbir stosuje się jako aromatyczną, ostrą przyprawę do mięsa, owoców morza, ryb, sosów i niektórych ciast. Sprzedaje się go w postaci całych kłączy, kłączy wysuszonych i zmielonych, a także kandyzowanych i marynowanych.

Najcenniejsze są jednak pod każdym względem świeże kłącza, które przy odrobinie cierpliwości można mieć na bieżąco. Mimo że imbir pochodzi z tropików, nadaje się do uprawy doniczkowej i dość łatwo aklimatyzuje się w naszych mieszkaniach.

Wystawa, jaką powinniśmy mu zapewnić, ma charakteryzować się dużą ilością światła, ale nie wolno dopuścić, aby na imbir padły ostre promienie słoneczne. Najbardziej odpowiednie będą więc parapety okien wychodzących na wschód i zachód.

Do rozmnażania rośliny można z powodzeniem wykorzystać świeże kłącza imbiru. Muszą być sprężyste i bez skaz. Do uprawy nie nadają się kłącza wysuszone lub nadgniłe. Często widać już na nich wyraźnie zawiązki nowych pędów („oczka”).

Jeżeli wybrane kłącze jest zbyt duże, można je przyciąć do odpowiedniej wielkości (od 7 do 10 cm), trzeba to zrobić czystym i bardzo ostrym nożem.

Odkażoną doniczkę napełnia się w 2/3 ziemią uprawną. Na wierzchu płasko układa się wybrane kłącza i przykrywa się je 1–2-centymetrową warstwą ziemi. Następnie na doniczkę naciąga się foliową torebkę i odstawia roślinę w miejsce o stałej temperaturze 20–25o C. Należy pamiętać, ze podłoże powinno być stale wilgotne.

Najbardziej odpowiednim podłożem dla imbiru jest takie, które charakteryzuje się lekkością, wysoką zawartością próchnicy i odczynem zbliżonym do obojętnego. Odpowiednia będzie mieszanka ziemi liściowej i kompostowej (w stosunku 2:1), z niewielką domieszką piasku.

W uprawie imbiru wskazane są naczynia plastykowe, z tego względu, iż ziemia w nich wolniej wysycha, a stale umiarkowanie wilgotne podłoże najlepiej roślinie służy. W związku z tym, że w krótkim czasie kłącza imbiru wydają dużo odrostów i bardzo się zagęszczają, dobrze sadzić je od razu do większych doniczek, mis czy skrzynek balkonowych.

Prawdopodobnie minie co najmniej kilka tygodni, zanim powstaną pierwsze korzenie. Kiedy pokaże się kiełek, ściąga się foliową osłonkę i ustawia doniczkę w jasnym i ciepłym miejscu.

Latem roślina znosi temperaturę do

30o C. Można ją też uprawiać na dworze, na osłoniętym stanowisku. Przypominające trzcinę liście jesienią żółkną i całkowicie obumierają. Na zimę naczynie z imbirem można przenieść w ciepłe miejsce o temperaturze nie niższej niż 10o C. W tym czasie rośliny się nie podlewa. W lutym przestawia się ją znowu w jasne, ciepłe miejsce i wznawia podlewanie. Wkrótce imbir znacznie wypuszcza nowe pędy.

Wczesną wiosną na przełomie lutego i marca nadmiernie rozrośnięte egzemplarze rozrywa się i poszczególne części sadzi do lekkiej, wilgotnej ziemi. Rany powstałe w wyniku rozrywania kłączy dobrze jest obsypać sproszkowanym węglem drzewnym, który zapobiega gniciu. Uzyskane w ten sposób sadzonki przyjmują się prawie w 100%.

Kłącza do celów kulinarnych należy zbierać na jesieni, ale można je również podbierać w innych porach roku, zwłaszcza dla celów leczniczych – w zależności od potrzeb.

Teresa Lewkowicz-Mosiej



Tao na dziś

"Tao jest ukrytą skarbnicą wszechrzeczy.
Skarbem uczciwych, ochroną błądzących.
Dobre słowo zawsze znajdzie adresata.
Dobry uczynek może być darem dla innych.
To, że człowiek zbacza z właściwej ścieżki,
Nie oznacza, że należy go przegnać.
Dlatego w czasie koronacji cesarza
Lub podczas powołania wysokich urzędników
Niech inni ofiarują drogocenne klejnoty i konne zaprzęgi.
Ty ofiaruj Tao, nie ruszając się z miejsca.
Dlaczego starożytni cenili Tao?
Czyż nie ze względu na zawartą w nim moc, którą odnajdą poszukujący,
A wtedy winnym odpuszczone zostaną występki?
Dlatego Tao jest tak wielkim skarbem."

- Lao Tzu, "Tao Te Ching"