poniedziałek, 24 listopada 2014

Tao oczami Kubusia Puchatka



Wiesz, Puchatku – powiedziałem – wielu ludzi zdaje się nie wiedzieć, czym jest taoizm…
– Tak? – Puchatek zmrużył oczy.
– I właśnie po to jest ten rozdział-żeby co nieco wyjaśnić.
– Aha, rozumiem – powiedział Puchatek.
– A najłatwiej można by to zrobić, gdybyśmy pojechali na chwilę do Chin.
– Co? – zdziwił się Puchatek, otwierając szeroko oczy. – Teraz, zaraz?
– Oczywiście. Musimy tylko usiąść wygodnie, odprężyć się, i już jesteśmy.
– Aha, rozumiem – powiedział Puchatek.
Wyobraźmy sobie, że spacerując wąską uliczką w dużym chińskim mieście natknęliśmy się na mały sklepik z klasycznymi malowidłami na papierowych zwojach. Wchodzimy do środka i prosimy o pokazanie nam czegoś alegorycznego, może nieco zabawnego, ale o jakimś Ponadczasowym Znaczeniu. Sklepikarz uśmiecha się.
– Mam właśnie coś takiego – mówi. – Kopię „Smakujących Ocet”!
Prowadzi nas do dużego stołu i rozkłada zwój, pozwalając nam dokładnie mu się przyjrzeć.
– Przepraszam, ale muszę zająć się innymi sprawami.

– Kłania się i wychodzi na zaplecze sklepu, zostawiając nas samych z malowidłem.
Chociaż widzimy, że jest to współczesna kopia, orientujemy się od razu, że oryginał musiał być namalowany dawno temu – dokładnie nie wiadomo kiedy. Sam temat malowidła jest już obecnie dobrze znany.
Widzimy trzech ludzi stojących wokół kadzi z octem. Każdy zanurzył palec w occie i posmakował go. Wyraz malujący się na twarzy każdego z nich pokazuje ich różne reakcje. Ponieważ malowidło jest alegoryczne, mamy przez to rozumieć, że nie są to zwykli ludzie próbujący ocet, ale postacie wyobrażające „Trzy Nauki” Chin, i że sam ocet, który smakują, to symbol Istoty Życia. Owi trzej mistrzowie to K’ung Fu-tse (Konfucjusz), Budda i Lao-tse, autor najstarszej istniejącej księgi taoistycznej. Pierwszy ma skwaszony wyraz twarzy, twarz drugiego robi wrażenie zgorzkniałej, ale trzeci z nich uśmiecha się.
Dla K’ung Fu-tse życie wydawało się raczej skwaśniałe. Uważał on, że teraźniejszość rozeszła się z przeszłością, a ludzki rząd na ziemi nie harmonizuje z Drogą Niebios, rządem wszechświata. Podkreślał on zatem część dla Przodków, a także dla dawnych obrzędów i rytuałów, w których cesarz, jako Syn Niebios, był pośrednikiem między bezgranicznym niebem i ograniczoną ziemią. W konfucjanizmie uprawianie dworskiej muzyki o precyzyjnym metrum, wykonywanie ściśle określonych kroków, czynności i zwrotów spowodowało powstanie niezwykle złożonego systemu rytuałów, z których każdy miał ustalone przeznaczenie w wyznaczonym czasie. Jedno z przysłów o K’ung Fu-tse mówi: „Jeżeli mata nie była należycie rozprostowana, to Mistrz na niej nie usiadł”. Powinno to dać pojęcie o zakresie, w jakim wszystko było z góry określone w konfucjanizmie.
Dla Buddy, drugiej postaci na naszym malowidle, życie na ziemi było gorzkie, wypełnione przywiązaniem i pragnieniami, które prowadziły do cierpienia. Świat widziany
był jako wielka pułapka, generator złudzeń, wirujący krąg bólu dla wszystkich stworzeń. Aby odnaleźć spokój, buddysta uważał za konieczne wznieść się ponad „świat prochu” i osiągnąć Nirwanę, co dosłownie oznacza „brak wiatru”. Chociaż zasadniczo optymistyczne podejście Chińczyków znacznie zmieniło oblicze buddyzmu po sprowadzeniu go z Indii, pobożny buddysta często jednak uważał, że jego droga do Nirwany utrudniana jest przez gorzki wiatr codziennej egzystencji.
Dla Lao-tse harmonia istniejąca w naturalny sposób między niebem i ziemią od samego początku mogła być odkryta przez każdego i w każdej chwili, ale nie przez przestrzeganie reguł konfucjanistów. Jak powiedział w Tao Te Ching, „Księdze Cnoty Tao”, ziemia jest w swej istocie odbiciem niebios, podlegającym tym samym prawom, a nie prawom ludzkim. Prawa te oddziaływają nie tylko na krążenie odległych planet, ale także na zachowania ptaków w lesie i ryb w morzu. Według Lao-tse, im bardziej człowiek wkracza w naturalną równowagę wytworzoną i rządzoną przez powszechne prawa, tym dalej harmonia ta się od niego odsuwa. Im więcej wysiłku, tym więcej kłopotów. Czy to ciężkie czy lekkie, mokre czy suche, szybkie czy wolne – wszystko posiada swą własną naturę w sobie samym, i nie można jej naruszać bez powodowania trudności. Kiedy narzuca się z zewnątrz abstrakcyjne i sztuczne reguły, walka jest nieunikniona. I dopiero wtedy życie staje się skwaszone.
Dla Lao-tse świat nie był wielką pułapką, ale wspaniałym nauczycielem. Jego lekcje trzeba sobie przyswoić, tak jak trzeba przestrzegać jego praw – a wtedy wszystko będzie dobrze. Zamiast odwracać się od „świata prochu”, Lao-tse radził innym, by „połączyli się z prochem świata”. To, co dostrzegał poza wszystkim na niebie i ziemi, nazwał Tao – „Drogą”. Podstawową zasadą nauk Lao-tse jest niemożliwość adekwatnego opisania słowami owej Drogi Wszechświata, a wszelkie próby dokonania tego byłyby obrazą tak dla jej nieograniczonej potęgi, jak i dla inteligencji ludzkiego umysłu. Możliwe jest jednak zrozumienie natury Tao, a ci, którzy najbardziej je szanują i nieodłączne od niego życie-rozumieją je najlepiej.
Przez wieki klasyczne nauki Lao-tse były rozwijane i podzielily się na formy filozoficzne, klasztorne i religijności ludowej. Wszystkie z nich można uznać za aspekty tego samego taoizmu. Jednakże podstawy taoizmu, którymi się tu zajmujemy, to po prostu szczególny sposób postrzegania, uczenia się i działania w tym wszystkim, co przydarza się nam w codziennym życiu. Z punktu widzenia taoisty, naturalnym rezultatem takiego harmonijnego sposobu życia jest szczęście. Można by powiedzieć, że radosna pogodność jest najbardziej rzucającą się w oczy cechą osobowości taoisty, a subtelne poczucie humoru jest wyczuwalne nawet w najpoważniejszych pismach taoistycznych, takich, jak licząca sobie dwa i pół tysiąca lat Tao Te Ching. W pismach drugiego co do ważności autora taoistycznego, Chuang-tse, łagodny śmiech zdaje się bulgotać niczym woda w fontannie.
– Ale co to ma do octu? – zapytał Puchatek. – Myślałem, że to wyjaśniłem – odpowiedziałem.
– Nie wydaje mi się – powiedział Puchatek. – No dobrze, wobec tego wyjaśnię to teraz. – O to właśnie chodzi.
Dlaczego Lao-tse uśmiecha się na malowidle? Przecież ocet symbolizujący życie musi z pewnością mieć nieprzyjemny smak, o czym świadczą wyrazy twarzy pozostałych dwóch osób. Jednak poprzez działanie w harmonii z okolicznościami życia, rozumienie taoisty zmienia to, co inni mogą postrzegać jako negatywne, w coś pozytywnego. Z
punktu widzenia taoisty kwas i gorycz są skutkiem przeszkadzającego i nie rozumiejącego umysłu. Samo życie, kiedy się je właściwie zrozumie i wykorzysta, jest słodkie. Takie właśnie jest przesłanie „Smakujących Ocet”.
– Słodkie? Czy takie jak miód? spytał Puchatek.
– No, może nie aż tak słodkie – odparłem. – To byłoby chyba trochę za dobrze.
– Czy nadal jesteśmy w Chinach? – Puchatek zapytał ostrożnie.
– Nie, już skończyliśmy wyjaśnienia i jesteśmy z powrotem przy biurku.
– Aha.
– To wróciliśmy akurat na małe Conieco – dodał, odchodząc w stronę kuchennego kredensu.
Pewnego wieczoru dyskutowaliśmy do późna nad definicją mądrości, i już od tego wszystkiego zachciało nam spać, kiedy Puchatek stwierdził, że jego rozumie zasad taoizmu zostało mu przekazane przez pewnych Starożytnych Przodków.
– Jak na przykład kto? – spytałem.
– Jak Pu Chao-tek, słynny chiński malarz odpowiedział Puchatek.
– Ale to był Wu Tao-tse.
– A może raczej Li Puch, znany poeta taoistyczny? – ostrożnie zapytał Puchatek.
– Myślisz o Li Po – wyjaśniłem.
– Hm – mruknął Puchatek, patrząc w dół na swoje stópki.
Wtedy przyszło mi coś na myśl.
– Nie jest to chyba bez znaczenia – powiedziałem – ponieważ jedna z najważniejszych zasad taoizmu pochodzi od twojego imienia.
– Naprawdę? – Puchatek wyraźnie się uradował.
– Oczywiście P’u czyli Nieociosany Kloc.
Prawie o nim zapomniałem – powiedział Puchatek.
? – Puchatek zmrużył oczy.
– I właśnie po to jest ten rozdział-żeby co nieco wyjaśnić.
– Aha, rozumiem – powiedział Puchatek.
– A najłatwiej można by to zrobić, gdybyśmy pojechali na chwilę do Chin.
– Co? – zdziwił się Puchatek, otwierając szeroko oczy. – Teraz, zaraz?
– Oczywiście. Musimy tylko usiąść wygodnie, odprężyć się, i już jesteśmy.
– Aha, rozumiem – powiedział Puchatek.
Wyobraźmy sobie, że spacerując wąską uliczką w dużym chińskim mieście natknęliśmy się na mały sklepik z klasycznymi malowidłami na papierowych zwojach. Wchodzimy do środka i prosimy o pokazanie nam czegoś alegorycznego, może nieco zabawnego, ale o jakimś Ponadczasowym Znaczeniu. Sklepikarz uśmiecha się.
– Mam właśnie coś takiego – mówi. – Kopię „Smakujących Ocet”!
Prowadzi nas do dużego stołu i rozkłada zwój, pozwalając nam dokładnie mu się przyjrzeć.
– Przepraszam, ale muszę zająć się innymi sprawami.

– Kłania się i wychodzi na zaplecze sklepu, zostawiając nas samych z malowidłem.


Chociaż widzimy, że jest to współczesna kopia, orientujemy się od razu, że oryginał musiał być namalowany dawno temu – dokładnie nie wiadomo kiedy. Sam temat malowidła jest już obecnie dobrze znany.


Widzimy trzech ludzi stojących wokół kadzi z octem. Każdy zanurzył palec w occie i posmakował go. Wyraz malujący się na twarzy każdego z nich pokazuje ich różne reakcje.

 Ponieważ malowidło jest alegoryczne, mamy przez to rozumieć, że nie są to zwykli ludzie próbujący ocet, ale postacie wyobrażające „Trzy Nauki” Chin, i że sam ocet, który smakują, to symbol Istoty Życia.
Owi trzej mistrzowie to K’ung Fu-tse (Konfucjusz), Budda i Lao-tse, autor najstarszej istniejącej księgi taoistycznej.
 Pierwszy ma skwaszony wyraz twarzy, twarz drugiego robi wrażenie zgorzkniałej, ale trzeci z nich uśmiecha się.

Dla K’ung Fu-tse życie wydawało się raczej skwaśniałe. Uważał on, że teraźniejszość rozeszła się z przeszłością, a ludzki rząd na ziemi nie harmonizuje z Drogą Niebios, rządem wszechświata.

Podkreślał on zatem część dla Przodków, a także dla dawnych obrzędów i rytuałów, w których cesarz, jako Syn Niebios, był pośrednikiem między bezgranicznym niebem i ograniczoną ziemią. 
W konfucjanizmie uprawianie dworskiej muzyki o precyzyjnym metrum, wykonywanie ściśle określonych kroków, czynności i zwrotów spowodowało powstanie niezwykle złożonego systemu rytuałów, z których każdy miał ustalone przeznaczenie w wyznaczonym czasie. 
Jedno z przysłów o K’ung Fu-tse mówi: „Jeżeli mata nie była należycie rozprostowana, to Mistrz na niej nie usiadł”. Powinno to dać pojęcie o zakresie, w jakim wszystko było z góry określone w konfucjanizmie.

Dla Buddy, drugiej postaci na naszym malowidle, życie na ziemi było gorzkie, wypełnione przywiązaniem i pragnieniami, które prowadziły do cierpienia.

 Świat widziany był jako wielka pułapka, generator złudzeń, wirujący krąg bólu dla wszystkich stworzeń. Aby odnaleźć spokój, buddysta uważał za konieczne wznieść się ponad „świat prochu” i osiągnąć Nirwanę, co dosłownie oznacza „brak wiatru”.
 Chociaż zasadniczo optymistyczne podejście Chińczyków znacznie zmieniło oblicze buddyzmu po sprowadzeniu go z Indii, pobożny buddysta często jednak uważał, że jego droga do Nirwany utrudniana jest przez gorzki wiatr codziennej egzystencji.

Dla Lao-tse harmonia istniejąca w naturalny sposób między niebem i ziemią od samego początku mogła być odkryta przez każdego i w każdej chwili, ale nie przez przestrzeganie reguł konfucjanistów. Jak powiedział w Tao Te Ching, „Księdze Cnoty Tao”, ziemia jest w swej istocie odbiciem niebios, podlegającym tym samym prawom, a nie prawom ludzkim. 


Prawa te oddziaływają nie tylko na krążenie odległych planet, ale także na zachowania ptaków w lesie i ryb w morzu. Według Lao-tse, im bardziej człowiek wkracza w naturalną równowagę wytworzoną i rządzoną przez powszechne prawa, tym dalej harmonia ta się od niego odsuwa. Im więcej wysiłku, tym więcej kłopotów. 
Czy to ciężkie czy lekkie, mokre czy suche, szybkie czy wolne – wszystko posiada swą własną naturę w sobie samym, i nie można jej naruszać bez powodowania trudności. Kiedy narzuca się z zewnątrz abstrakcyjne i sztuczne reguły, walka jest nieunikniona. I dopiero wtedy życie staje się skwaszone.

Dla Lao-tse świat nie był wielką pułapką, ale wspaniałym nauczycielem. 

Jego lekcje trzeba sobie przyswoić, tak jak trzeba przestrzegać jego praw – a wtedy wszystko będzie dobrze. 
Zamiast odwracać się od „świata prochu”, Lao-tse radził innym, by „połączyli się z prochem świata”. To, co dostrzegał poza wszystkim na niebie i ziemi, nazwał Tao – „Drogą”. 
Podstawową zasadą nauk Lao-tse jest niemożliwość adekwatnego opisania słowami owej Drogi Wszechświata, a wszelkie próby dokonania tego byłyby obrazą tak dla jej nieograniczonej potęgi, jak i dla inteligencji ludzkiego umysłu. Możliwe jest jednak zrozumienie natury Tao, a ci, którzy najbardziej je szanują i nieodłączne od niego życie-rozumieją je najlepiej.     

Przez wieki klasyczne nauki Lao-tse były rozwijane i podzielily się na formy filozoficzne, klasztorne i religijności ludowej. Wszystkie z nich można uznać za aspekty tego samego taoizmu. 

Jednakże podstawy taoizmu, którymi się tu zajmujemy, to po prostu szczególny sposób postrzegania, uczenia się i działania w tym wszystkim, co przydarza się nam w codziennym życiu. 
Z punktu widzenia taoisty, naturalnym rezultatem takiego harmonijnego sposobu życia jest szczęście. Można by powiedzieć, że radosna pogodność jest najbardziej rzucającą się w oczy cechą osobowości taoisty, a subtelne poczucie humoru jest wyczuwalne nawet w najpoważniejszych pismach taoistycznych, takich, jak licząca sobie dwa i pół tysiąca lat Tao Te Ching. W pismach drugiego co do ważności autora taoistycznego, Chuang-tse, łagodny śmiech zdaje się bulgotać niczym woda w fontannie.
– Ale co to ma do octu? – zapytał Puchatek. – Myślałem, że to wyjaśniłem – odpowiedziałem.
– Nie wydaje mi się – powiedział Puchatek. – No dobrze, wobec tego wyjaśnię to teraz. – O to właśnie chodzi.


Dlaczego Lao-tse uśmiecha się na malowidle? Przecież ocet symbolizujący życie musi z pewnością mieć nieprzyjemny smak, o czym świadczą wyrazy twarzy pozostałych dwóch osób. Jednak poprzez działanie w harmonii z okolicznościami życia, rozumienie taoisty zmienia to, co inni mogą postrzegać jako negatywne, w coś pozytywnego. 


Z punktu widzenia taoisty kwas i gorycz są skutkiem przeszkadzającego i nie rozumiejącego umysłu. Samo życie, kiedy się je właściwie zrozumie i wykorzysta, jest słodkie. Takie właśnie jest przesłanie „Smakujących Ocet”.
– Słodkie? Czy takie jak miód? spytał Puchatek.
– No, może nie aż tak słodkie – odparłem. – To byłoby chyba trochę za dobrze.
– Czy nadal jesteśmy w Chinach? – Puchatek zapytał ostrożnie.
– Nie, już skończyliśmy wyjaśnienia i jesteśmy z powrotem przy biurku.
– Aha.
– To wróciliśmy akurat na małe Co nieco – dodał, odchodząc w stronę kuchennego kredensu.


Pewnego wieczoru dyskutowaliśmy do późna nad definicją mądrości, i już od tego wszystkiego zachciało nam spać, kiedy Puchatek stwierdził, że jego rozumie zasad taoizmu zostało mu przekazane przez pewnych Starożytnych Przodków.
– Jak na przykład kto? – spytałem.
– Jak Pu Chao-tek, słynny chiński malarz odpowiedział Puchatek.
– Ale to był Wu Tao-tse.
– A może raczej Li Puch, znany poeta taoistyczny? – ostrożnie zapytał Puchatek.
– Myślisz o Li Po – wyjaśniłem.
– Hm – mruknął Puchatek, patrząc w dół na swoje stópki.
Wtedy przyszło mi coś na myśl.
– Nie jest to chyba bez znaczenia – powiedziałem – ponieważ jedna z najważniejszych zasad taoizmu pochodzi od twojego imienia.
– Naprawdę? – Puchatek wyraźnie się uradował.
– Oczywiście P’u czyli Nieociosany Kloc.
Prawie o nim zapomniałem – powiedział Puchatek.





9 twarzy mistrza qigong ;-)


Mysl taoistyczna na dziś;-)